Dr Peacock (właśc. Stefan Petrus Dekke) urodził się 31 lipca 1988 roku w holenderskiej miejscowości Limmen i już od najmłodszych lat za sprawą swoich rodziców był skazany na muzykę. Bez przerwy słuchali oni bowiem holenderskiej stacji Radio 10 Gold, która w tamtych czasach specjalizowała się w utworach z lat 60-80′. Upodobanie do wyższego tempa pojawiło się za to kiedy Steve miał 8/9 lat, gdyż wtedy jego kuzyn podarował mu pierwsze kompilacje Thunderdome’a. W tamtych latach zresztą w Holandii słuchało się albo radiowych hitów, albo Hardcore’u/Happy Hardcore’u. Inni uczniowie w szkole do której chodził Steve preferowali tę drugą opcję, dlatego i tak nie miał większego wyboru.
Swoje pierwsze kroki w DJ’ce stawiał natomiast już w wieku 12 lat, kiedy zaczął miksować Terror, mainstreamowy Hardcore czy Industriale. W tamtych latach uczył go grać na vinylach DJ Viruz, który również prowadził sklep z nagraniami w Eindhoven. Około 2005 roku młody Steve udał się więc do niego i trafił tam na koszyk podpisany “Herrie” (Hałas). Takie skatalogowanie go zainteresowało, dlatego postanowił przesłuchać kilka utworów. A po tym jak trafił na produkcje The Sickest Squad i Radium, wiedział już, że to właśnie będzie jego ulubiony gatunek.
Sam Frenchcore był wtedy popularny głównie we Francji, dlatego w 2004 roku Peacock zaryzykował i próbował samodzielnie coś organizować w okolicznym klubie (mając zaledwie 16 lat!). Całość okazała się sukcesem i frekwencja dopisywała, jednakże po kilku latach klub i tak ogłosił bankructwo, dlatego Steve musiał rozglądać się za innymi eventami. Wtedy tak naprawdę zaczęła się jego kariera, gdyż już dokładnie 9 października 2010 roku udało mu się wystąpić na imprezie Beter Kom Je Niet organizowanej w Culemborg. Na secie było wtedy obecne około 100 osób, ale mimo to po występie szybko pojawiły się kolejne bookingi. Jak jednak wiadomo, obecnie ciężko zyskać na popularności będąc jedynie DJ’em, dlatego Peacock mniej więcej w tym samym czasie zaczął brać lekcje produkcji i uczyć się tworzenia własnych dźwięków. Duża rolę odegrali w tym Marcus Decks oraz Jasper Broeks (aka Chrono), którzy go szkolili i użyczali swojego studia.
Jego pierwszym oficjalnie wydanym tytułem był „A Trip To Bulgaria”, który ukazał się w GGM Digital. Później przyszło The New Crowd, Vive La Volta, Gg-ram i Nowhere To Run w Srf Audio czy Psychik Genocide, a już w 2013 roku Steve założył własną niezależną wytwórnię Peacock Records, dzięki czemu zyskał platformę do wyrażania swojego specyficznego stylu muzycznego. A skoro jesteśmy przy labelach, należy też wspomnieć, że w 2017 roku utworzył on kolejny o nazwie Frenchcore Worldwide, natomiast w 2019 roku Euphoric Frenchcore Records. Później zapraszał do nich i promował także innych artystów.
Po pojawieniu się pierwszych produkcji i coraz częstszych występach, Peacock zaczął myśleć o rozpoczęciu profesjonalnej kariery muzycznej. Kiedy więc w 2011 roku skończył szkołę, od razu rzucił zwykłą pracę i skupił się już tylko na tym. Zaangażowanie i wyjątkowa produktywność sprawiła, że w kolejnych latach wypuścił mnóstwo hitów, takich jak Trip to Ireland, Vive La Frenchcore, World Of The Dream, Frenchcore Worldwide, Trip to Holland, Eat this czy It’s Called XTC. Wszystkiego nie ma co wymieniać, gdyż liczba jego releasów zbliża się do setki, a ze względu na dość przystępne melodyjne dźwięki, nadają się one również dla osób preferujących lżejszą muzykę i notują milionowe odsłuchy. Tak szybki wzrost popularności już w 2012 roku poskutkował występem na Thunderdomie, co od dziecka było marzeniem Steve’a.
Obecnie Dr Peacock jest jednym z najpopularniejszych producentów Frenchcore’u, występował praktycznie wszędzie (nawet w USA czy Australii) i uznaje się, że wręcz zmienił cały gatunek. Jest w tym dużo racji, bo Frenchcore w jego wykonaniu znacznie różni się od oryginalnego zamysłu. Dzięki używaniu popularnych i lekkich melodii sprawił on, że niejako ten gatunek „wszedł na salony”. Przykładowo, to właśnie Peacock był pierwszym frenchecore’owym artystą, który wystąpił na Qlimaksie. Ustalmy sobie jednak coś, bo niektóre młodsze osoby mogą mieć błędne przeświadczenie: Peacock ani Sefa nie wymyślili Frenchecore’u, a jedynie wypromowali go poprzez stworzenie bardziej melodyjnej i przystępniejszej odmiany. Sam gatunek sięga początku lat 90′ i za jego prawdziwych pionierów należy uznać takie aliasy jak Radium, Micropoint, Le Bask czy Progamers. Dopiero jednak po pojawieniu się nowej fali artystów wiele osób poznało ten gatunek i zaczął on częściej pojawiać się na imprezach. Jako datę graniczną uznaje się tu okolice 2016 roku. Ze względu na napływ nowych osób – niekoniecznie znających historię – starsi słuchacze często niechętnie patrzą na świeżaków. Z drugiej strony to dzięki tej modzie teraz jest więcej imprez i frenchcore’owych scen, więc coś za coś. Za to sam Radium czy Micropoint (jedni z pierwszych frenchecore’owych artystów) nie mają z tym problemu i nawet współpracowali z Peacockiem przy organizacji Vive La Frenchcore.
Shoty:
- Podczas pandemicznej przerwy Dr Peacock nie próżnował i stworzył nowy biznes pod nazwą Harderclass. Założeniem jest powstanie platformy do nauki produkcji muzyki, w której biorą udział różni znani artyści. Pierwsze kursy są już dostępne, a niedawno we współpracę weszło Q-Dance, co pozwala rokować, że całość utrzyma się również po zakończeniu pandemii.
- Pod koniec 2017 roku Dr. Peacock zapowiedział, że najprawdopodobniej już nigdy nie będzie latał samolotem. Wszystko z powodu tak zwanego syndromu aerotoksycznego, mogącego być wynikiem ekspozycji na wyziewy szkodliwych substancji niezbędnych do funkcjonowania samolotu. Jego objawami jest chroniczne zmęczenie, nudności, podrażnienie błon śluzowych, senność czy schorzenia układu nerwowego. Według Steve’a, symptomy narastały stopniowo, dlatego od 2016 roku w ogóle przestał latać i odwołał swoje dalsze trasy. Z tego też powodu jego występy ograniczają się głównie do Holandii, Niemiec, Belgii i krajów ościennych.
- Steve jest najbardziej dumny z utworu Rise of the forgotten, ponieważ każdy dźwięk – łącznie z instrumentami – wykonał tam samodzielnie. Na drugim miejscu jest World of the dream z Sefą. Jeśli zaś chodzi ogólnie o jego ulubione utwory, byłyby to: 1. Shpongle – Dorset Perception 2. Paolo Conte – Max 3. Hans Zimmer – Time.
- Jest wielkim fanem węgierskiego Ozora Festival i był tam już kilka razy. Z tego powodu też zainteresował się produkcją gatunku Psy-dub oraz zaprezentował go pewnego razu na scenie Big Chill podczas Defqonu. Posłużył się wtedy aliasem St. Benhard.
- Pierwszym kupionym przez Steve’a utworem był Jones & Stephenson – The First Rebirth. Skądinąd powinniście kojarzyć tamtejszy główny motyw – kto pierwszy trafi?
- Jego sztandarową serią jest Trip to…, gdzie w każdym utworze stara się zawrzeć charakterystyczne dźwięki dla danego kraju lub regionu. Nawet Polska doczekała się swojego tripa, jednakże poza słowem „kur**” całość brzmiała bardziej na Rosję, dlatego nie została dobrze odebrana w naszym państwie. Ciekawostką za to jest, że Trip to Turkey codziennie leci w kebabie mieszczącym się nieopodal domu Peacocka.
- W wolnych chwilach Dr. Peacock słucha muzyki klasycznej i holenderskiego radia NPO radio 4. Czasami Speedcore’u i Terroru dla wyluzowania lub jakiejś muzyki psychodelicznej. Frenchcore’u praktycznie nigdy, a jeżeli już to tylko starszego, od artystów typu Cardiak czy The Speed Freak. Co ciekawe, Steve sam tęskni za starszym Frenchcorem, a swoją czy Sefy muzykę określa bardziej jako Uptempo Hardstyle lub Euphoric Frenchcore.
- Poza zwykłymi setami Steve ma również projekt Peacock in Concert, czyli występ wraz z całą orkiestrą. Premiera była na Unlocked 2016 roku, w 2017 wystąpili już na scenie Black podczas Defqonu, a rok później całość zorganizowano na scenie głównej. W międzyczasie odbyło się kilka autorskich eventów i doszła śpiewaczka operowa oraz skrzypce. Początkowo na pianinie grał tam też Sefa, jednakże w 2019 roku ogłosił odłączenie się od projektu. Sam Steve traktuje Peacock in Concert jako jedno ze swoich największych życiowych osiągnięć.
- Gdyby kariera muzyczna nie wypaliła, Dr Peacock prawdopodobnie nadal pracowałby w restauracji Johanna’s Hof, która specjalizuje się w naleśnikach. Była to jego pierwsza praca, gdzie 4 lata spędził jako kelner i 5 lat jako kucharz. Steve całkiem lubił to zajęcie i jak sam twierdzi, mógłby w przyszłości otworzyć własną restaurację, gdzie przynajmniej raz w tygodniu sam przygotowywałby posiłki. A gdybyście chcieli odwiedzić jego dawne miejsce pracy, Johanna’s Hof mieści się w holenderskiej miejscowości Bakkum.