Po dwuletniej przerwie spowodowanej rozbudową parku, Energylandia w tym roku powróciła do organizacji własnych festiwali. Łącznie było ich siedem, ale nas oczywiście najbardziej interesował Kings of Hardstyle Festival 2019, który odbył się 23 sierpnia. Nadzieje wobec tego wydarzenia były dość spore, ponieważ to trzecia edycja, więc organizatorzy mogli skorzystać z doświadczenia i poprawić poprzednie, drobne niedociągnięcia. Line up może nie wszystkich zachwycił i był dość powtarzalny, ale ceny biletów utrzymały się na niskim poziomie i większość osób zakupiła wejściówki za 49-89 zł, co jest naprawdę małą kwotą w porównaniu do zagranicznych imprez. Dlatego specjalnie nikt nie wybrzydzał i całe wydarzenie przyciągnęło bardzo dużo ludzi. Nie znamy dokładnych liczb, ale teren wydawał się dość pełny (chociaż bez zbytniego tłoku) oraz podobno na KOH-a sprzedało się o 1,5 tysiąca więcej biletów niż na festiwal EDM, który był dzień później (i to w sobotę, czyli teoretycznie lepszego dnia – może w przyszłości jednak by zmieniono kolejność?). Spore zainteresowanie widać było również po naszym wyjeździe, ponieważ mimo bardzo dużego limitu miejsc, przejazd ze wszystkich miast został wyprzedany. W przyszłości będziemy musieli postarać się o jeszcze większy rozmach.
Bramy festiwalu otwierano już o 17, ale impreza rozpoczynała się tak naprawdę o 18, dlatego ludzie mieli czas na spokojne wejście i zapoznanie z terenem. Mimo to już od samego początku przyszło dużo ludzi, chociaż wejście i kontrola bezpieczeństwa nadal szła sprawnie. Pierwszym co rzucało się w oczy było mnóstwo stołów z parasolami. Naprawdę, zazwyczaj miejsc do siedzenia jest o wiele mniej. Ale to dobrze, bo właściwie przez cały czas każdy zainteresowany mógł znaleźć dla siebie wolny stół. Wszyscy szczególnie chętnie korzystali z tego na początku, ponieważ KOH dla wielu osób był pretekstem do spotkania się z imprezowymi znajomymi, dlatego po wejściu wiele osób po prostu siedziało i rozmawiało przy piwie, czekając aż impreza nieco później się rozkręci.
Oprócz tego na terenie festiwalu można było znaleźć cztery punkty z toaletami, co teoretycznie powinno rozładować kolejki. Niestety w tych najbliżej sceny było za mało toi toi’ów, więc i tak czasami trzeba było trochę poczekać. Ale bez przesady. Bardziej uciążliwe kolejki powstały na początku przy barach, bo sznur ludzi ciągnął się na kilkanaście metrów, a kilka stoisk zdecydowanie nie nadążało z nalewaniem piwa. Kiedy jednak zabawa rozpoczęła się na dobre i ludzie przenieśli się na parkiet, można już było dość swobodnie kupować napoje. Na plus też można zaliczyć szatnie i szafki, bo miejsca starczyło tam dla każdego zainteresowanego. Zwracamy na to uwagę, ponieważ podczas edycji w 2015 roku organizatorzy zaoferowali jedynie około 20 szafek, co oczywiście było zbyt małą liczbą.
Ostatnimi dwoma elementami festiwalowego terenu było stoisko z gadżetami oraz scena. Samo stoisko to nic ciekawego, bo można było na nim kupić jakieś świecidełka rodem ze straganów na wiejskim festynie oraz czapki i koszulki z logiem imprezy, które jednak wyglądały bardzo tandetnie. Nieskromnie możemy przyznać, że już my byśmy im zrobili o wiele lepszy merchandise. Co do sceny, była to typowo koncertowa konstrukcja wyposażona w dość sporo oświetlenia i telebimy. Przy wcześniejszych festiwalach typu 90’s Superstars czy Disco Polo na pewno nikt nie miał co do niej większych oczekiwań, ale przy KOH-u i EDM ludzie przyzwyczajeni do zagranicznych imprez mogli być zawiedzeni. Trzeba jednak zrozumieć, że skoro ta sama infrastruktura miała służyć wszystkim imprezom, specjalnie na ostatnie wydarzenia nie opłacałoby się budować czegoś bardziej ambitnego. Zresztą pierwszy i ostatni festiwal w Energylandii dzieliły prawie dwa miesiące, dlatego ludzie i tak dawno znali wygląd sceny, więc nikt nie mógł czuć się zaskoczony widząc ją po raz pierwszy na imprezie. Zastrzeżenia jednak można mieć do tancerek i tancerzy, którzy próbowali wić się do rytmu na scenie. W przypadku naszej muzyki raczej się tego nie robi. Wyjątkiem są imprezy typu Pussy Lounge, ale tam cały motyw przewodni wydarzenia jest trochę luźniejszy, a skąpo ubrane panie wplecione w całą stylistykę. Tutaj osoby w lateksie kompletnie nie pasowały i były raczej żenujące niż uświetniały występy swoim tańcem.
Co do wrażeń muzycznych, raczej każdy artysta zagrał standardowo, a tym samym spełnił oczekiwania odwiedzających. Sam dobór artystów mógł być lepszy, bo brakowało jakiejś świeżości, ale też obyło się bez tragedii. Na setach panował bardzo fajny klimat i czuć było, że raczej jest tam niewiele osób z przypadku. Niektórzy na minus zaliczają jedynie nagłośnienie, które w pewnych miejscach było za ciche. Można jednak przypuszczać, że to wina odgórnych ustaleń, ponieważ Energylandia już i tak miała problemy z okolicznymi mieszkańcami, którzy protestowali przed zbyt głośną muzyką w nocy. Podobno to właśnie z tego powodu impreza odbywała się w godzinach 17-02.
Omawiając line up należy też wspomnieć o time table. Wielu osobom początkowo nie przypadło ono do gustu, ponieważ niektórzy artyści mieli przewidziane dla siebie bardzo mało czasu. Wynika to z tego, że organizator chciał napchać w krótkim czasie jak najwięcej dj’ów, a potem się chwalić bogatym line upem. Ostatecznie okazało się, że największe gwiazdy nawet w ciągu 45 minut mogą zaserwować dobrego seta, więc na żywo nie było to takim problemem (zresztą sety po 45 minut nie są znowu tak rzadko spotykane). Na przyszłość jednak dobrze by było się zastanowić, czy warto na siłę upychać jak najwięcej artystów kosztem czasu ich grania. Nikomu nie ujmując, czy obecność takiego ResQ rzeczywiście przyciągnie więcej odwiedzających? Raczej nie, więc może lepiej by było z niego zrezygnować i zamiast tego dać jakimś dwóm artystom po 15 minut więcej, tak żeby ich sety trwały pełną godzinę?
Słabą zagrywką było też chwalenie się, że na imprezie wystąpi 15 artystów, podczas gdy trzech z nich to byli MC. Po co ich aż tylu, skoro spokojnie jeden by sobie poradził? Zazwyczaj MC specjalizują się w wybranych gatunkach muzycznych, ale to nie znaczy, że nie poradzą sobie z hostowaniem jakiegoś innego. Taki Villain najbardziej upodobał sobie Euphoric Hardstyle, ale na eventach z jedną sceną radzi sobie również podczas Hardcore’owej końcówki. A jeżeli już ściągnęli trzech MC, bez sensu było przyporządkowywać każdego z nich do konkretnego artysty. Na żadnym evencie tak się nie robi, a ludzie tak czy inaczej domyśliliby się kto z kim wystąpi. Przy okazji należy też wspomnieć o zachowaniu MC Renegade’a. W imprezowym nastroju postanowił on się nauczyć kilku zwrotów po polsku oraz krzyczeć je przez mikrofon. I było to fajne za pierwszym czy drugim razem, a nawet wywoływało uśmiech na twarzy publiki. Ale MC krzyczący przez całego seta hasła w stylu „Ja pierdolę”, „Najebany to do domu”, „Kurwa mać”, „Na ziemię kurwa” było już żenujące i takie zachowanie nie przystoi.
Na minus też można zaliczyć strefę gastronomiczną. Poza wspomnianymi kolejkami do nalewania piwa, około północy skończyła się woda, więc do dyspozycji były już tylko piwa bezalkoholowe lub słodkie napoje. Coś takiego zdecydowanie nie powinno mieć miejsca. Do tego wiele osób skarżyło się na ceny piwa. Tutaj jednak nie powinno się być takim krytycznym, bo Tyskie 0,4 L kosztowało 10 zł i była to standardowa 5-procentowa wersja. Na zagranicznych eventach trzeba zapłacić w przeliczeniu około 10 zł za piwo 0,2 L i to jakichś sików, także na KOH-u wcale nie było aż tak źle. Bardziej można się przyczepić do jedzenia. Hot dogi, frytki czy nawet szaszłyk są ok. Ale czy znacie kogoś, kto na takim evencie je golonkę lub kiełbasę z grilla? Organizatorzy jednak uznali, że to będzie właściwa oferta. Tylko chyba po raz kolejny zapomnieli, że to co sprawdzi się na festiwalu Disco Polo, na KOH-u już niekoniecznie zadziała.
Negatywne wrażenie robił też tak zwany Golden Circle dla VIP-ów pod sceną. Był to pas pod samą DJ’ką, do którego wstęp miały jedynie osoby ze specjalnym biletem. W praktyce wyglądało to tak, że kilka osób stało sobie w środku (wyglądając jak zwierzęta w zagrodzie), a dopiero za nimi bawili się prawdziwi zapaleńcy. Po raz kolejny trzeba powtórzyć: na naszych eventach tak się nie robi. Jeśli ktoś już chce wydać 700 zł za możliwość nielimitowanego jedzenia i picia podczas imprezy, niech robi to w specjalnym namiocie gastronomicznym. Ale Golden Circle był kompletnie niepotrzebny i tylko niszczy klimat. Zresztą co to za frajda stać pod samą sceną i niewiele widzieć? O wiele lepszym rozwiązaniem jest zapewnienie specjalnego podestu z boku sceny, tak żeby mieć jak najlepszy widok.
Ten tekst nie mógłby się też obyć bez wspomnienia o choince. Ktoś po prostu wziął drzewko będące elementem wystroju Energylandii i tańczył z nim w tłumie – no i fajnie, tacy wariaci są nam potrzebni oraz nadają klimat całemu wydarzeniu.
Podsumowując, impreza na pewno była udana i raczej będzie przez wszystkich dobrze wspominana. Dzięki dobrej frekwencji można mieć nadzieję, że Kings of Hardstyle Festival powróci w przyszłym roku, jednakże przydałoby się wtedy poprawić drobne niedociągnięcia wymienione powyżej. A jakie jest Wasze zdanie?
pytałem obsługi przy kupnie jakże drogiego trunku i uzyskałem informację, że piwo miało 3,5%
Nam z kolei powiedziano, że ma 5%, więc barmani gubią się w zeznaniach.
3.5 % od 3 lat ustawa polska weszla i jest zakaz sprzedawania piwa powyzej 3.5% na imprezach masowych 🙂
Dlatego piłem po dwa na raz xD
Bardzo fajne podsumowanie. Na edm było zdecydowanie więcej ludzi. Brak wody i stanie w 2 kolejkach na duży minus. Mniej dj, dłuższe sety zrobiłyby lepszą robotę. Dobrze, że festiwal w końcu na polskiej ziemi. A w przyszłym roku oby 2dniowy Koh 😀
Dla mnie niesamowitym rozczarowaniem był fakt biletu park + festiwal. Dwa lata temu park był otwarty całą noc i można było swobodnie przechodzić z parku do festiwalu. W tym roku wybraliśmy się około godziny 16, weszliśmy na teren festiwalu z chęcią obejrzenia sceny, po czym uzyskaliśmy informacje, że nie możemy już opuścić festiwalu, ponieważ bilet był jednorazowy na wstęp na festiwal:) No i oczywiście nikt nie raczył wspomnieć, że bilet PARK dotyczy wejścia do parku w godzinach standardowych pracy parku, a nie na czas festiwalu (czyt. całą noc), więc nasz bilet park po prostu przepadł.W dodatku niesamowita spychologia, nikt nie mógł dać nam pieczątki, które przybijali dopiero o godzinie 23:00, a dwa lata temu dostawało się je na wejściu. Moim zdaniem organizacyjna porażka.
Moim zdaniem piwo za 10 zł jest porażką gdy mają po 7 zl w klubie . Nie porównywałbym tego do zagranicznych Festivali bo tu jest Polska i powinny byc polskie ceny . Zrobiliby dedykowaną scene z klimatem lepszy lineup i mozliwosc wejscia do parku jak bylo wcześniej i byloby git . Wszedlbym sobie na kolejke i wrocil o tej 19:30 . Ceny za jedzenie też byly z dvpy . W 2016 byla kiełbasa za 12 a teraz 22 ? Serio ? Dojenie ludzi za to że są zapaleńcami danej muzyki ? Line up powtarzalny niestety . Angerfista (ktory jest super ale juz byl na koh i w klubie ) mogli odpuscic i dac DR peacock’a czy coś . Tak samo z psyko punkz noisecontrollers b frontem . Regain jest nasz i super ze byl 🙂 bylem na kazdym koh w Energylandii i widze spadek , wypalenie entuzjazmem do robienia imprez hardstyle . Te gadanie ” Hubertusa ” ze to bedzie dorównywach defqon 1 jest żenujące . Cień imprez q dance . Ale i tak oplacalo sie bardziej niz jechac za granice wiec ogolnie jest oki . Niedlugo iam hardstyle wiec tam bedzie klasa ! Pozdrawiam 🙂